piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 2

Rosie siedziała w dziewczęcej toalecie. Łzy płynęły po jej policzkach, i nie mogła ich zatrzymać.Jak miała teraz iść do klasy?! Jak Andy ją zobaczy w tym stanie... Nie! Musi iść do domu, inaczej jej idealny plan szlak trafi! Wytarła resztki łez i wyszła z łazienki. Czuła na sobie spojrzenia innych. "To złe" pomyślała, "To bardzo, bardzo złe".

Nie pojawiła się na innych lekcjach. Czy ona z nim... zerwała? W głowie Andy'ego była masa myśli. Nawet jeśli kłamała to musiała mieć powody. Skoro nie chcę się już z nim zadawać to jak będą wyglądały teraz ich relacje? Czy nadal jest taka radosna jak kiedyś? A może już nigdy się do niego nie uśmiechnie...

- Ziemia do Andy'ego! - Obok niego stała jego koleżanka Maggie. Blond włosy miała związane w kitkę.

- O, cześć. Nie zauważyłem cię.- wymamrotał.

- Nie wiem czy wiesz, ale torujesz przejście do klasy. - powiedziała.

Faktycznie. Uczniowie żeby przejść do klasy, musieli się przeciskać w szparze między nim a ścianą. Wyszedł z klasy i razem z Maggie wyszli na dwór.

-  Proszę, to podliczenie z całego miesiąca. - powiedziawszy to podała mu zeszyt.

- Dzięki, nie wiem co bym bez ciebie zrobił. - podziękowałem z wdzięcznością.

- W końcu to praca skarbnika, co nie panie przewodniczący? - powiedziała z bananem na twarzy. - Z chęcią pogadałabym z tobą dłużej, lecz niestety muszę iść do domu.

- Oh, to była twoja ostatnia lekcja... yyy... co do wczoraj... - zaczął.

- Nie ma o czym mówić, wygadywałam głupoty. Wiem jaka będzie twoja odpowiedz. Może wtedy miałam jakieś nadzieje... słyszałam że wróciła. To znaczy domyślam się że to ona, ponieważ nie tuliłbyś pierwszej lepszej.

- Tak. - Czuł się okropnie. Chciał ją przytulić i powiedzieć że wszystko będzie dobrze, lecz wiedział że to jedynie wszystko pogorszy.

- Wiesz... nawet jeśli nie odwzajemniasz moich uczuć, to cieszę się. Jestem szczęśliwa że mogłam ci to wyznać i że ty powiedziałeś mi o niej. Że mi ufasz. I nie chcę... nie chcę cię stracić... więc... czy mogli byśmy się dalej przyjaźnić! - Ostatnie słowa wykrzyczała. Dopiero teraz zauważył że po jej policzkach płyną łzy.

- Oczywiście! Jesteśmy przyjaciółmi i to się nigdy nie zmieni! Jak w ogóle możesz myśleć że będzie inaczej! - I w tedy stało się coś czego on nigdy by nie przewidział. Podniosła głowę, a na jej twarzy powrócił banan, mimo że łzy nadal płynęły.

- Dziękuje. - powiedziała, pocałowała go w policzek i wbiegła do szkoły.

Stał jak sparaliżowany. To była już druga dziewczyna która przez niego płakała (choć powód płaczu tej pierwszej, jest jedną wielką niewiadomą)! Czy on naprawdę jest taki okropny?! Nawet jeśli nadal się z nią przyjaźnił to nie był pewien czy Meggie da sobie z tym radę.

- Andy! - Usłyszała jak ktoś za nim krzyczy jego imię. Były to jakieś pierwszoklasistki.

- Andy, co robisz po lekcjach, chciałbyś z nami gdzieś wyjść. - zapytała ruda.

- Cieszy mnie wasza propozycja ale spasuje. Głowa mnie boli i chciałbym iść to domu. - powiedział zmęczony. Choć kto by się w tej sytuacji nie czuł. Jedna dziewczyna przez niego płacze a druga zrywa z nim znajomość (i też płacze!).

- Weź przestać. - zaczęła brunetka. - Pójdziemy na pizzę lub lody, będzie fajnie.

- Usłyszałem jedzenie! - Ze szkoły wyszedł Jason. Jego hobby - jedzenie. I ma idealną formę (klub koszykówki).

- Właśnie próbujemy namówić Andy'ego na wypad na miasto. - powiedziała ruda.

- Andy, nie daj się prosić. Skora takie ładne dziewczyny proszą. No i będzie jedzenie! - powiedział Jason.

- Sorry, ale naprawdę nie. Do jutra. - powiedział Andy.

Cała trójka stała zdziwiona i patrzyła na odchodzącego Andy'ego.

- To na pewno przez tą nową! Potraktowała go okropnie! - powiedziała brunetka.

- Wiesz kim ona jest? - zapytała ruda.

- Nie. - odpowiedział Jason. - Ale mam pewne podejrzenia... A kim wy w ogóle jesteście?
____________________________________
Notka została napisana o 23:34 a ponieważ byłam jak na haju (wcześnie wstałam i chciało mi się spać) to nie dziwcie się tych wszystkich błędów. A krótka (a chciałam napisać długą) jest ponieważ ojciec wygonił mnie z kompa :P

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 1



  Czekał już pół godziny. To dziwne, w końcu Rosie zawsze przychodziła na czas. Siedział na huśtawce. Do tego parku chodzili zawsze po szkole od niepamiętnych czasów, jednak nie przychodzili razem. Rosie musi w końcu pożegnać się z przyjaciółmi, nie to co on. On nie ma nikogo poza Rosie. Do dzisiaj pamiętał jak się poznali. Było to na początku pierwszej klasy podstawówki, na boisku. Zaczepili go wtedy jacyś chłopcy z piątej klasy. Zaczął się bać kiedy zabrali mu jego tornister, i wtedy właśnie przyszła ona. Niska, ale nadal wyższa od niego, z upartym wyrazem twarzy. Dziewczynka była gdzieś tak w jego wieku. Czarne włosy zaplecione w warkocz, odkrywały jej drobną twarzyczkę, ale najbardziej wyróżniały się oczy. Duże zielone oczy, które w tamtej chwili strzelały w chuliganów piorunami. 

- Co mała, zgubiłaś się? - zapytał blondyn, który wydawał się liderem grupy.

- Ja nie, ale wy chyba tak. - powiedziała. 

- Co ty powiedziałaś?!

- To jest przerwa klas od jeden do trzy, a wy zdaje się jesteście w piątej klasie, tak? Nauczyciele raczej nie będą zadowoleni widząc was tutaj. Na waszym miejscu, poszłabym już na lekcje. - powiedziała dziewczynka.

Andy pierwszy raz widział kogoś tak pewnego siebie. Na dodatek mówiła do starszy od siebie chłopców! Zielonooka zauważyła jego zdziwioną minę i wyciągnęła w jego stronę rękę.

- Jestem Rosie. A ty? - powiedziała z promiennym uśmiechem na twarzy.

- A-Andy. - odpowiedział, i podał jej rękę.

Teraz kończyli trzecią klasę. Od tamtej pory dowiedział się o niej całkiem dużo. Cóż to chyba nie dziwne, skoro są przyjaciółmi. Rosie zawsze pomagała mu w takich sytuacjach. Mimo że on, ciamajda, nigdy nie mógł jej odpłacić tym samym. Ta dwójka kompletnie się różniła. Ona najpopularniejsza w szkole, on miał tylko ją. Ona był odważna a on był tchórzem. Zawsze gdy pytał dlaczego zaprzyjaźniła się z kimś takim jak on, odpowiadała „Ponieważ ty zaprzyjaźniłeś się z kimś takim jak ja.”. Rosie była dla niego bardzo ważna, i nic, i nikt tego nie zmieni.

- Andy! - usłyszał z oddali.

Otrząsnął się i spojrzał w stronę dobiegających krzyków. Rosie biegła w jego stronę ciężko dysząc.

- Nie musiałaś biec, nie czekam aż tak długo. - powiedział.

Jednak ona się nie zatrzymała. Gdy już była przy nim, przytuliła go z całej siły.

- R-Rosie…? - powiedział lekko skołowany.

Spojrzał na jej twarz. Nie było na niej tego wesołego uśmiechu, którym witała go codziennie. A w jej radosnych zielonych oczach, był smutek którego nigdy nie widział.

- Rosie, co się…- powiedział ale weszła mu w głos.

- Wyjeżdżam, Andy! Wyjeżdżam! - krzyknęła, łamiącym się głosem.

To był pierwszy raz, kiedy widział jak płakała.


(6 lat później)


Czarnowłosa dziewczyna przemierzała korytarze tutejszego liceum. Jej włosy powiewały na wietrze. Wzrok każdego ucznia spoczął na nią minimum na sekundę. Ale co tu się dziwić, w końcu dziewczyna do brzydkich nie należała. Ale uwagę wszystkich przyciągnęły jej oczy. Wielkie i zielone. Nienawidziła ich. W sytuacji w której chciałaby się schować w cień, to właśnie przez nie tak bardzo się wyróżniała. On zawsze powtarzał że bardzo je lubi, ale ona mu już nie ufała. Nikomu nie ufała. Szła właśnie do swojej nowej klasy. Będzie musiała wyjść na środek klasy i wszystkim ładnie się przedstawić. I oto kolejna rzecz na liście rzeczy których nienawidzi. Gdy znalazła klasę weszła do niej i zajęła jedną z ostatnich ławek. Patrząc na wszystkich wesoło rozmawiających z przyjaciółmi, miała tylko jedną myśl „Tylko ja tu nie pasuję. I nie chcę pasować, bo ludzie potrafią tylko ranić.”

- Przepraszam, - zaczął nauczyciel. - że przerywam wam te wasze pogaduchy, ale chciałbym zacząć już lekcję wychowawczą. Na początek, chciałbym przedstawić wam nową uczennice. Rosalindo, przedstaw się.

Oczy wszystkich w klasie spoczęły na niej. Podeszła do tablicy, i odwróciła się w stronę klasy.

- Jestem Rosie… - zaczęła

I w tej właśnie chwili drzwi się otworzyły. Stanął w nich o głowę wyższy od niej chłopak. Był przystojny. Miał rozczochrane ciemne włosy i… niebieskie oczy… które kiedy widziała prawie codziennie. To był on. To był jej Andy.

- Przepraszam za spóźnienie! - powiedział.

Gdy spojrzał na nią, w pierwszej chwili jego wzrok był obojętny, w następnej wyglądał jakby zobaczył ducha.

- Rosie…? - zapytał zaszokowany.

- Znacie się? - zapytał nauczyciel.

Andy zignorował nauczyciela i przytulił ją. W tym geście były wszystkie jego emocje. Smutek, tęsknota, radość i szczęście.

- Tęskniłem. -wyszeptał

- Panie Gray, flirtować to może sobie pan na przerwie, a nie podczas lekcji! Proszę siadać! A pani, pani Smith, przedstawi się kiedy indziej. Dobrze, zaczynamy lekcję. - powiedział nauczyciel.

Gdy Rosie i Andy zajęli swoje miejsca, wszyscy w klasie zaczęli plotkować. Rosie miała mieszane uczucia. Gdy ją przytulił (na oczach całej klasy) była szczęśliwa. Tak dawno nie przytulała swoje Andy’ego. Ale gdy uświadomiła sobie że nie może się z nim przyjaźnić, jej serce zbolało jak wtedy, gdy mieli po dziesięć lat a ona musiała wyjechać. Wiedziała że skoro jest on dla niej ważny, to w końcu kiedyś ją zrani. A ona nie chciała już cierpieć. Strasznie się zmienił od ich ostatniego spotkania. Kiedyś niski, ciamajdowaty, o krótko przystrzyżonych brązowych włosach i za dużych okularach, ale z wielkim sercem. Właśnie tak go pamiętała. Teraz był zupełnie inny. Tylko oczy, te stare dobre oczy, które nigdy się nie zmienią, i w których widać było że czekały na nią przez ten cały czas. A Andy czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Rosie!  Jego Rosie wróciła! Zawsze wiedział że wróci. I nie tylko on się zmienił. Pamiętał ją jako wysoką, odważną dziewczynkę, która zawszę była uśmiechnięta, czasami tylko po to by poprawić komuś nastrój. Ale teraz… wyraz twarzy miała taki jakiś smutny i przygnębiony. Rosie nigdy nie pozwalała sobie na smutek. Przynajmniej nie przy innych. Wiedział że musi jej pomóc, i być przy niej. Choć nadal uważał że to tylko sen. Gdy ją zobaczył, wszyscy, nauczyciel, cała klasa, wszystko zniknęło w oka mgnieniu. Byli tylko oni. Przytulił ją bo naprawdę nie mógł uwierzyć że to ona. Gdy skończyła się lekcja, podszedł do jej ławki (czując na sobie spojrzenia wszystkich w klasie). Nie wiedział jak zacząć. Miał tyle pytań, ale też tyle do opowiedzenia.

- Rosie…- zaczął.

- Mam do ciebie prośbę. - przerwała mu. - Czy mógłbyś nie odstawiać więcej takich scen jak ta przed chwilą?! 

Andy był skołowany. Spodziewał się raczej że uśmiechnie się do niego tak jak kiedyś. Najwidoczniej się mylił.

- Przepraszam, nie wiedziałem że sprawi ci to kłopot. Byłem po prostu szczęśliwy…- zaczął. 

- Dlaczego? - przerwała mu. - Dlaczego byłeś szczęśliwy?

- Ponieważ wróciłaś. Ponieważ tak dawno cię nie widziałem. - powiedział skołowany.

- No właśnie. Dorośliśmy. I zdążyliśmy się przez ten czas zmienić. Jesteśmy już innymi ludźmi, i dlatego nie widzę powodu, żebyśmy dalej się przyjaźnili. - powiedziawszy to, minęła go i wyszła z klasy. 

Od razu zaczęły się szepty typu „Jaka wredna.” „Biedny Andy.” itp. A Andy stał jak sparaliżowany. Gdy się otrząsnął, wiedział że wszystko co powiedziała Rosie, było kłamstwem. Wiedział to lepiej niż ktokolwiek inny. Wiedział to, ponieważ bawiła się bransoletką. Zawsze tak robiła, gdy coś przed nim ukrywała. Naglę do klasy wszedł jego kumpel Jason.

- Ej, czemu ta dziewczyna co wyszła z klasy, płakała? - zapytał